niedziela, 10 sierpnia 2008

Składanie kabiny prysznicowej

Według instrukcji, jest to proste: potrzebujesz trzech ludzi, z których przynajmniej jeden ma trzy ręce. Przyda się też pomieszczenie wysokie na 5.2 metra. Naturalnie składać można i pod gołym niebem. I zarezerwuj sobie przynajmniej tydzień.
To tak pół żartem pół serio. Instrukcja nie mówi tego wprost, ale....Cóż już ją czytając miałem złe przeczucia.

O ile składanie narożnej kabiny prysznicowej jest proste i można to zrobić samotnie (chodź druga para rąk się przydaje), to kabina na ścianę, z czterema płytami szklanymi to zupełnie inna liga. Pomijając fakt, że w łazience o powierzchni 10 metrów kwadratowych (!) było za mało miejsca (!!) i trzeba było nosić tafle szkła z przedpokoju, przez drzwi łazienkowe: 55cm (!!!). Przytrzesz gdzieś, zarysujesz i...cóż byłbym półtora kafla w tył.

Składanie to 4 etapy: przytwierdzenie brodzika do ziemi*, złożenie listew i tafli szkła**, dołożenie drzwi na rolkach*** zamontowanie całości do brodzika**** i uszczelenie. Proste?

*Zdecydowanie nie należy obudowywać glazurą i przyciskać go do ściany. Brakuje potem dokładnie 2mm przestrzeni, żeby założyć szyny trzymające szkło. Kucie pięknie położonej glazury to ból.
**Uszczelnić to trzeba silikonem PRZED przytwierdzeniem do szyn, a nie jak wynika z rysunku: po
***Rolki mają taką fikuśną sprężynkę. Jak ucieknie, to po 4 rykoszetach może wylądować w muszli klozetowej
****Całość waży niewiele ponad 10kg. Ale konia z rzędem temu, co sam to prawidłowo ustawi. Trzeba to zrobić za pierwszym razem, żeby silikon uszczelniający nie wyciekł. Nie możliwości, żeby sobie kawałek przesunąć potem. Margines bezpieczeństwa to jakieś 2 centymetry.
Przypomina to próbę podniesienia metra sześciennego styropianu w wietrzny dzień.

Żeby podnieść kabinę potrzeba trzech osób. Dwie łapią z obu stron, a trzecia za szynę z przodu. Nie zapominajmy, że jeszcze jest żyrandol (w postaci żarówki zamontowanej do kabelka. Prowizorka) na który wypadałoby uważać. Ciekawie też montuje się usztywniacze. Wg rysunku nakłada się je z góry. Wg zdrowego rozsądku, trzeba by było mieć 6 metrów zapasu. Wg sąsiadów, odgina się usztywniacz i nakłada z boku....

Ogólnie zmontowanie zajęło 3 dni. Fakt, sporo czasu zeszło na skręcanie i ponowne rozkręcanie całości bo coś tam. W tak zwanym międzyczasie hydraulicy podłączali ogrzewanie. Trzeba było też wnieść 300kg piec do kotłowni. Swoją drogą, wiedzieliście że wniesienie takiego pieca to odrębna pozycja w cenniku firm je sprzedających? Dowiozą i wyładują ci na podwórko za darmo. Wniesienie pół piętra w dół kosztuje mniej więcej złotówkę za każdy kilogram pieca i jest procedurą logistyczną na miarę wysłania człowieka na Marsa. Całość wymaga udziału sześciu dobrze zbudowanych ludzi. Czyli coś co jest zajęciem absolutnie nie dla mnie. Większa część kwoty idzie pewnie na ubezpieczenie na życie dla osoby stojącej na dole i pilnującej aby piec nie zsunął się po schodach i nie przewrócił.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jak oni się męczą przy 300kb piecu to ja się boje zapytać jaki mają transfer!