niedziela, 29 czerwca 2008

Sesja egzaminacyjna

I przyszedł dzień, i nastała sesja. I żywi pozazdrościli umarłym

Stare przysłowie studenckie

Prawdziwy student w ciągu semestru poświęca miesiąc na naukę. To jest: dwa tygodnie przed sesją i dwa tygodnie trwania sesji. Od dawien dawna życie studenckie kręci się wokoło egzaminów zaliczających semestr.

Maturzyści myślą, że kiedy zaliczą ten jakże ważny egzamin dojrzałości, to mają wszystko już z głowy. Że teraz studia itp. Nic bardziej mylnego. Dla studenta matura jest co semestr. Z sesją nie ma żartów. To nie prościutki teścik maturalny. Oczywiście zaliczenie części przedmiotów to czysta formalność. Ale trafiają się takie, przy których wszystkie matury świata wymiękają. Tak też było w czasie ostatniej sesji egzaminacyjnej drugiego roku towaroznawstwa...

To, że mikrobiologia to Ragnarok, Armagedon i Chiński Nowy Rok razem wzięte wiedzieliśmy od ponad roku. Starsze roczniki profilaktycznie nas ostrzegły. Sam dr. hab. prowadzący miał ponurą sławę. Wystarczy spojrzeć na wynik jednego z poprzednich egzaminówi. Masakryczne zwycięstwo 52:6 dla egzaminującego. Toć to nawet nie porażka, to totalne upokorzenie.

Jeszcze, żeby egzamin był pisemny. Dwie godzinki, to można coś wykombinować, spokojnie się zastanowić, trochę wody polać...ale nie. Dla tak małego wydziału, jakim jest mój MST prowadzący zdecydował iż egzamin będzie ustny. Wiesz, lub nie wiesz. Jak nie, to do zobaczenia w kampanii wrześniowej*.

Może to zabrzmi dziwnie, ale jesteśmy tak bardzo zorganizowanym wydziałem, że aż wygląda jak zdezorganizowany. Na blisko miesiąc przed egzaminem zdołaliśmy zebrać wszelkie pytania jakie dr. hab. zadawał w ostatnich latach. Niektóre z nich sięgały nawet do 2003r. Mając 250 pytań wszelkiej maści trzeba było się jeszcze przygotować z nich. Nikt nie miał pewności, czy będą akurat te, ale dla wielu osób ryzyko było do przyjęcia. Notatek z wykładów było za 15zł (na kserowni), podręcznik liczył przeszło 600 drobnego druku oraz jakieś 300 z innego. Materiał ogromny, a czasu coraz mniej. W dadatku druga kobyła - technologia żywności - też wymagała sporo czasu.

Ostatnie 10 dni przed egzaminem...właściwie niewiele pamiętam. Tyle tylko, że siedziałem przed kompem i opracowywałem te wszystkie pytania**. Wszystkie wyszło 342 sztuki. Dobry kilogram makulatury na wydruku.
Te 10 dni upłynęło mi pod znakiem zakówania materiału i opracowywania pytań. To drugie skończyłem (przy współudziale koleżanki z roku rzecz jasna) na 4 dni przed egzaminem. Dalej to już było powtarzanie ich w kółko. Nie jestem z tych, co jak dostaną pytania to tylko ich się uczą. Moja wersja opracowania była daleka od tego. Poza standardowymi drążyłem temat, rozmieniając jeden temat na drobne. Od "wpływ temperaturny na drobnoustroje" doszedłęm do 14 osobnych pytań, rozwijających ten temat.

Te 10 dni sprawiło, że zdążyłem pokochać i znienawidzić mikrobiologię przynajmniej po 3 razy. Na kilka dni przed egzaminem te pytania już mi się śniły po nocach. Miałem dojść, patrząc na kartki dostawałem czegoś w rodzaju rozwolnienia. Nie dojść, że mogłem blisko 40 stron wyrecytować z pamięci, to odpowiadając na jedno myślałem o 10 kolejnych, powiązanych z nim.

Egzamin to czysta nerwówka, można powiedzieć, że zdawał co drugi podchodzący. Czasem była pięka seria 10 zaliczeń, żeby skończyć się w postaci 2 po 15 sekundach od wejścia do pokoju egzaminatora. ***

Z stresem ludzie radzili sobie różnie. Chyba najczęstrzą metodą były jakiś ćwiczenia fizyczne. Pąpki, kopy z półobrotu, biegi po korytarzu...wszystko byle na chwilę zapomnieć o mikrobiologii. Co bardziej nerwowi odpytywali się nawzajem albo przeglądali notatki w nadzie, że trafią na coś co się przyda.

Na egzaminie siedziałem jak skrępowany. Ręce za sobą, splecione za oparciem krzesełka. Pierwsze pytanie: dobrze. Drugie: dobrze. Trzecie: dupa.
Wyszedłem z 4.

Wracając do domu, uświadomiłem sobie, że właśnie rozpoczęły się trzy miesięczne wakacje!



*Kampania wrześniowa - sesja poprawkowa. Studenci zaczynają rok akademicki 1 października. W wrześniu poprawiają niezaliczone przedmioty.
**Oraz grałem w GunZa, żeby się odstresować.
***"Czy wszystkie bakterie to prokarioty?"
-"tak"
-"Na pewno"
-"eee nie..."
-"To proszę się douczyć i przyjść w wrześniu. "

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

[kłote]Miałem dojść, patrząc na kartki[kłote]
To najpiękniejsze zdanie dzisiejszego wpisu (zdanie dalej ten sam - jakże cenny błąd)

Ogólnie lubię takie wpisy. Zastanów się nad przyszłym i życzę powodzenia w... tym up!