Po ponad tygodniu testowania na maszynie wirtualnej jestem bardzo zadowolony z systemu. W tym czasie wykonałem kilka kompilacji kernela, kompilacji iceweasel (firefox) z źródeł (a ciągnie się...gorzej niż kernel) pięciokrotnej instalacji GNOMA (w celach optymalizacji liczby pakietów) itp itd. Naszło mnie parę ciekawych wniosków, którymi się podzielę w czasie gdy 30GB partycja wirtualna jest kasowana
-Ciężko zejść poniżesz 1000 pakietów zainstalowanych w systemie. Po wielu trudach udało mi się osiągnąć wartość 993. W to wlicza się paczki do kompilacji jądra.
-Instalując apt-build przygotuj się na piekło. Fakt, iceweasel (firefox) zkompilowany z źródeł ładuje się mniej więcej 3 razy szybciej, ale....cóż takie budowanie trwa wieki i robi niesamowity bałagan w systemie
-Mając już całe środowisko pracy odpicowane uznałem, że...nie potrzebuje Debiana! Dziwne. Na początku testu byłem pewnien, że zaraz się przesiądę na Debiana i więcej Ubuntu nie zainstaluje. Ale tak popatrzyłem, popatrzyłem i pomyślałem, że skompilować kernel mogę sobie i na Ubuntu, a na dobrą sprawę to w sumie to prawie identyczne systemy. Tyle, że w Ubu na początku od razu mamy wszystko a do Debiana trzebadoinstalować. Pewnie, jakbym miał jakiś wymyślny sprzęt (jakieś kosmiczne wifi, 64bit AMD i kartę od ATI) to byłyby pewnie problemy. Ale dobierając komponenty do kompa wybierałem tak, aby ich nie było.
piątek, 11 lipca 2008
Debian: część II i ostatnia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz