Co święta to samo - w sklepach i na bazarach kolejka jak okiem sięgnąć. Stojąc w jednej z nich (a potem drugiej, trzeciej...) naszło mnie parę myśli.
Na początku zauważyłem, że niektóre kolejki posuwają się szybciej od innych. Oczywiście liczba sprzedawców na danym stoisku ma znaczenie, ale co dalej zauważyłem nie jest główny czynnik. Jak to wygląda w praktyce? Otóż osoby kupujące w sklepie mięsnym dokładnie wiedzą co chcą. Pół kurczaka, kilo mielonego, jakaś konserwa i już ich nie ma. Tak samo w warzywniaku.
Drugą skrajnością jest cukiernia. Przychodzą tacy niezdecydowani..."może pół makowca, może 20 deko serniczka, może....a czy ten drożdżowy to dobry jest?"
Pomijając absurdalność ostatniego pytania, dochodzę do wniosku że klienci cukierni nie do końca wiedzą czego chcą. Ale nie tylko oni. Coś podobnego zauważyłem w innym sklepie, sprzedającym wędliny itp. Gdzie tu wspólny mianownik? Zdaje mi się, że chodzi o ilość dostępnego towaru. Jeżeli wziąć pod uwagę wiek kupujących (zdecydowanie 50+) można by postawić teorię, jakby podświadomie pamiętali czasy gdy w sklepach nic nie było. W rezultacie taka mnogość wyboru budzi jakby niepokój.
Dziwna teoria...ale cóż tu począć. W czasie czterech godzin stania zdążyłem odwiedzić 5 sklepów, a resztę to stanie w kolejkach, najczęściej z śniegiem padającym prosto w twarz i lodowatym wiatrem wiewającym się za kołnierz. Czyż to nie piękny czas na przemyślenia na filozofią kolejki?
A potem ludzie zastanawiają się, skąd takie bzdury wygadują w telewizji. To już wiecie: autor najwidoczniej za długo stał w kolejce :)
piątek, 21 marca 2008
Psychologia kolejki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz