Oh, source of all power,
light which burns beyond crimson,
let thy power gather in my hand.
FIREBALL!
(c)Lina Inverse
Kiedyś pisałem o ognistych kulach, a konkretniej - jak to wygląda z punktu widzenia maga oraz pyromanty. Wczoraj w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł, który natchnął mnie na inną metodę. Generalnie wymaga to nieco więcej mocy ale efekt jest o niebo lepszy. I nie trzeba się martwić od sito molekularne i czystość tlenu w bańce. Ale po kolei.
Na początku zapraszam do zapoznania się z akapitem "Może to skoncentrowane mikrofale?". Generalnie rzecz ujmując uzyskanie mikrofal o odpowiednim natężeniu pomiędzy dłońmi maga nie jest skomplikowane. Tak uzyskana ognista kula (będąca w istocie kulą plazmy) jest znacznie stabilniejsza. Nieco gorzej przedstawia się sprawa z rzutem na odpowiednią odległość. Ilość energii niezbędnej do utrzymania struktury kuli rośnie w postępie wykładniczym wraz z odległością. Rada na to jest jedna - wykorzystanie zewnętrznych źródeł energii. Infrastruktura energetyczna jest praktycznie wszędzie. Fakt, że magia tego poziomu wykracza znacznie poza możliwości czarowników-pyromantów, to magowie-specjaliści nie powinni mieć z tym problemu.
Tego typu ognista kula ma wiele zalet. Przede wszystkim łatwo się przepala przez wszystkie ściany, co umożliwia detonację za przeszkodą, ale bez niszczenia jej całkowicie. W momencie eksplozji miliony maleńkich kawałków plazmy jest rozrzucane w wszystkich kierunkach. Zanim wyparują, zdążą przepalić się przez wszystko w promieniu około 30 metrów. Podsumowując, dostajemy ognistą kulę w formie granatu odłamkowego w wersji "ultimate"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz