Chce czy nie chce, mieszkam jeszcze z rodzicami. Oni, czy chcieli czy nie chcieli musieli przywyknąć do pingwina na pokładzie domowego komputera. Zaskoczyło mnie jednak pewne zajście. Zostawiwszy komputer z wyłączonymi X'ami dosyć szybko zostałem zawołany "by naprawić". Na pytanie "a co by było, jakby mnie nie było" dostałem jakże filozoficzną odpowiedź: "po resecie na pewno by działało"....i racja - bo by zadziałało.
W tym momencie tak sobie pomyślałem, tak sobie poprzypominałem jak rodzice użytkują komputer i wyciągnąłem parę wniosków. Mianowicie - nieważne pod jakim systemem aktualnie pracuje się, to z punktu widzenia użytkownika biurkowego nie ma znaczenia co to za system jest. Linux? Niech będzie linux. Myszka działa tak jak powinna, wszystko ma oprawę graficzną, nie trzeba żadnych magicznych poleceń wydawać, krzyżyk zamykania okna jest na spodziewanym miejscu, a "word" też sprawdza pisownię. Tylko ikonka internetu jest jakaś taka bardziej pomarańczowa.
poniedziałek, 31 marca 2008
Podejście do linuxa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
I koniec? Liczyłem na coś więcej ;<
Prześlij komentarz